poniedziałek, 14 lipca 2014

Zła Wiadomość

  Po tym jak Alfa zezwolił im na pójście do pałacu, puścili się biegiem do granicy. Zadowoleni, że spotkają dawnych znajomych cieszyli się ciepłą nocą. Księżyc był w pełni, niebo wyglądało jakby posypane brokatem. Wiatr był słaby, gdzieniegdzie dawało się zauważyć świetliki przemykające między liśćmi. Było prawie tak jasno jak w dzień.
  Zwolnili do truchtu, wywieszając jęzory i dysząc. W końcu uspokoili oddech i szli w świetle księżyca. Nagle spośród korony dębu wyleciał sokół. Nie byle jaki sokół tylko Królewski. Przenosił wiadomości z pałacu do wskazanego punktu i z powrotem. Każdy kto był w zamku mógł z niego skorzystać. Miał ostry zakrzywiony, czarno- żółty dziób i również czarne oczy. Brązowo- rude skrzydła machały w powietrzu ukazując biały brzuch. Po chwili stanął przed nimi. Bracia byli zdziwieni. Nie spodziewali się wiadomości z pałacu.
- O co chodzi?- spytał zaciekawiony i lekko przestraszony Nigrum. Miał złe przeczucia.
- Macie wiadomość od Simulacrum. Luna jest chora i pyta czy moglibyście ją odwiedzić.- lekko rozłożył skrzydła i szybko schował je z powrotem.
- Jasne, że tak! Przekaż, że postaramy się być najszybciej jak to możliwe. - pośpiesznie odparł Nig. Po chwili się zarumienił i odwrócił łeb by brat nie zauważył.
- Tak jest. - załomotał wielkimi skrzydłami i poderwał się do lotu. Nie czekając aż zniknie im z oczu, ruszyli dalej szybszym krokiem.
***
  Tymczasem Hibernis zebrała cztery koty do wyprawy. Byli to Heise, Unda, Vis i Kizuato. Doradczyni wysunęła się na przód, taksując otoczenie. Biały tygrys szedł za nią obok kremowo-beżowego lwa w milczeniu. Heise truchtała na około grupki. Unda miał na zboczu wzniesienia, którym szła reszta przeczesywać zarośla.
  Gdy lwica o ciemnym umaszczeniu źle stanęła, sturlała się wzniecając małe obłoczki kurzu. Wpadła prosto na Undę. Przeturlali się kawałek. Heise wylądowała na samcu i stuknęli się nosami. Swoim ciałem wyczuwała jego silne mięśnie. Spojrzeli sobie w oczy. Zaśmiali się. Gdy Hibernis ich zauważyła rzuciła oschłym tonem:
- Ruszcie się, gruchające gołąbki. Jak macie się spotykać to dopiero jak wrócimy z terenów Zeneek.
Vis wraz z Kizuato próbował ukryć śmiech. Ruszyli nie czekając na nich. Heise zeszła z niego lekko zawstydzona, a samiec wstał z uśmiechem na pysku. Blask księżyca magicznie odbijał się w szarych oczach Heise i złocistych Undy, na które spadała czarno- niebieska grzywka.
- Na następny raz uważaj trochę, Heise. No chyba, że chcesz, żeby ci się coś stało, bo nie zawsze będę czekać w krzakach aż na mnie wpadniesz. - znowu się zaśmiał - Nic ci nie jest?- w jego głosie dało się dosłyszeć troskę.
- Nie nic. Przepraszam...ja...- zaczęła, a on zauważył, że się zarumieniła.
- Nie przepraszaj. - przerwał jej - Przecież to nic takiego! - szelmowski uśmiech nie schodził z jego pyska.
- Będę uważać. - odwróciła wzrok i weszła szybkim krokiem na wzniesienie. Z góry obróciła się i napotkała jego spojrzenie wpatrzone w nią. Zarumieniła się ponownie i biegiem dołączyła do reszty. Unda odprowadził ją wzrokiem z błyskiem w oku. Pokręcił łbem, westchnął i kontynuował przerwane zadanie.
***
  Słońce wychyliło się, rzucając ciepłe promienie na tereny Wilków, Tenaru i Zeneek. Chłodny wiatr kładł trawę nisko. Pierwsze ptaki już rozpoczynały swój poranny koncert. Wszyscy witali nowy dzień, niektórzy z nadzieją, że ten będzie lepszy niż poprzedni. Na horyzoncie widać było burzowe chmury. Zapowiadał się deszcz, którego nie było od bardzo dawna.
  Bliźniacy dochodzili już do granicy. Stąd widzieli tereny Tenaru. Maledictionem ułożył swoje cielsko przy zaroślach. Gdy ich zauważył, poderwał się z uśmiechem.
- Nareszcie jesteście! - wesoło powitał znajomych, zmierzając w ich kierunku.
- A my myśleliśmy, że nie przyjdziesz! - zaśmiał się Arenam. Machał leniwie ogonem podobnie jak brat.
- Macie zgodę od Alfy?
- Oczywiście, Mal! Nie jesteśmy zbiegami! - rzucił Nigrum w odpowiedzi.
- No to dobrze, że macie zgodę, bo inaczej bym was rozszarpał! - wtrącił nadchodzący strażnik. Cała trójka odwróciła się w kierunku, z którego dochodził ten donośny głos.
  Ku nim zmierzały cztery rosłe basiory. Rozpoznali czarnego wilka o czerwonych ślepiach - Mortem'a, biało- czarno- niebieskiego z błękitnymi oczami- Shogun'a, dużego, rudego furiata rzucającego nienawistne spojrzenia- Sanguis'a i kolejnego czarnego wilka ze złotymi ślepiami- Nero Chi.
-Witamy, witamy! - powiedział z ironią w głosie Mortem, ten sam, który odezwał się wcześniej.
- Witamy strażników! - zagrzmiał Maledictionem.
- Na pewno macie przepustki? Bo jeśli, któryś z nas pójdzie do Alfy i się dowie, że nie macie to będziecie mieli duuuuże kłopoty.
- Mamy. Możecie iść i się spytać. - odparł Arenam.
- To wy idźcie, a Alfy spyta się... Shogun. -widać było, że dzisiaj to Mortem jest dowódcą straży. Wilk Słońca skinął głową i pobiegł w las. Gdy czarny wilk spojrzał na nich nadal stojących tutaj, krzyknął zniecierpliwiony: Mówiłem, że możecie iść!
  Bracia pokręcili łbami i ruszyli za czarownikiem. Strażnicy przez chwilę patrzyli za nimi i poszli dalej patrolować granice. Nigrum i Arenam odpowiedzieli na pytanie Maledictionem'a dlaczego idą do pałacu, a resztę drogi szli w milczeniu.
***
  Słońce w południe było zakryte ciemnymi chmurami. Ptaki ucichły przez co zrobiła się grobowa cisza, przerywana jedynie świstem wiatru. Pierwsze krople padły na wysokie okna pałacu rodu Sunejke.
  W Izbie Chorych pod ścianami leżały w rzędach miękkie legowiska z kocy. Pomieszczenie było wykonane z szarego marmuru, oświetlane przez pochodnie utkwione w metalowych uchwytach. Czarna wilczyca weszła cicho do sali i skierowała się do jedynego zajętego łoża. Usiadła przy niespokojnie śpiącej koleżance. Spojrzała na nią z troską i smutkiem. Luna była rozgorączkowana, jej czarno- biało- niebieskie futro było posklejane zimnym potem, oczy szybko poruszały się pod powiekami. Przykryta była ciemnym kocem.
- Luna... obudź się... mam wiadomość... - wilczyca delikatnie dotknęła boku łapą i szybko ją zabrała, gdy jej koleżanka gwałtownie drgnęła i otworzyła czerwone, szklane oczy.
- Co jest, Simulacrum? - spytała słabym głosem zaspana i trochę jeszcze nieprzytomna Luna.
- Sokół niedawno przyleciał z odpowiedzią od braci.
- I co? - przymknęła oczy. Oddychała głęboko.
- Powiedzieli, że przybędą najszybciej jak to możliwe. Prawdopodobnie są już na terenach Tenaru, ale tego to ja już nie jestem pewna.
- Dobrze... - uśmiechnęła się słabo.
- Jak się czujesz? - spytała Simulacrum w momencie, gdy bardzo blisko zagrzmiało. Kiedy zauważyła pytające spojrzenie koleżanki, powtórzyła.
- Nie najlepiej... jestem zmęczona. Możesz przy mnie posiedzieć jak będę zasypiać? Nie lubię być sama w Izbie.
  W odpowiedzi Simulacrum tylko skinęła łbem i położyła się na chłodnej posadzce. Luna szybko zasnęła znowu w niespokojny sen. Czarna wilczyca wsłuchała się w bębnienie deszczu o szybę i grzmoty rozbrzmiewające w całym Królestwie.  
Maledictionem

Wystąpili:

Sanguis




Kizuato
Nero Chi
Heise

Shogun

Luna
Mortem
Vis
Hibernis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz