sobota, 12 lipca 2014

Początek Niesnaski

    Blackdepth spojrzał na bliźniaków nie wiedząc co ma powiedzieć. Mało brakowało, a odruchowo zabroniłby im pójścia do pałacu, ale rozważając to chwilę w głowie zaczął wahać się nad tym czy nie pozwolić im iść. W końcu mówią, że idą spotkać znajomych, jaka szkoda może być w tym? Basior westchnął i spojrzał w niebo o krwistych barwach. Tak bardzo przyzwyczaił się do obecności tych wszystkich wilków dookoła siebie, że traktował ich już jak własną rodzinę, zapominając o tym, że niektórzy pochodzą z naprawdę potężnych rodów. Czasami zastanawiał się nawet co skłoniło ich do opuszczenia wygody i dołączenia do trudnego życia w lesie. Czerwone ślepia wilczura znów padły na bliźniaków wciąż patrzących na niego z wyczekiwaniem.
- Pozdrówcie ode mnie Królową. - powiedział z lekkim uśmieszkiem na pysku odwracając się oraz podążając w ślady za swym bratem, zatrzymał się jednak po kilku krokach, rzucając przez ramię - Sprawdźcie czy nie kręci się tam gdzieś Vengeance, jeżeli go znajdziecie przekażcie mu, że ma wracać do domu.
Bliźniaki spojrzały po sobie po czym przytaknęli, ruszając w stronę granicy. Przywódca pokręcił głową ponownie wzdychając. Po przebyciu paru metrów nagle zastrzygł uszami słysząc szelest za plecami, myślał, że to bracia wrócili, żeby dopytać się o coś jeszcze, jednak ku jego zdziwieniu z krzaków wyłonił się potężny biały basior.
- Witaj, Rex. - powiedział Black zatrzymując się, żeby zaczekać aż wilk zrówna swój krok z jego. Omijając powitania, wilczur rzekł zirytowanym tonem:
- Z jakiej racji puściłeś ich do pałacu? 
- Podsłuchiwałeś naszą rozmowę? - odpowiedział pytaniem na pytanie z nutką niezadowolenia w głosie.
- Nie zmieniaj tematu, Blackdepth. - warknął zachrypniętym tonem Rex, a sierść na jego karku zjeżyła się - Dlaczego mi zabroniłeś, a ich puściłeś? - jednooki wyszczerzył lekko kły, a pazurami zaczął drapać ziemię.
Przywódca odwrócił się i staną z nim twarzą w twarz, pokazał mu obydwa rzędy ostrych, białych kłów, a futro na jego karku podniosło się tak mocno, że wyglądał jakby był dwa razy większy. Cichy warkot wydobył się z jego gardzieli. Postąpił kilka kroków do przodu. Mina jednookiego zrzedła, zasłonił kły, opuszczając futro oraz cofnął się, podkuliwszy ogon, jednak wciąż patrzył na przywódcę z pod byka.
- Zważaj na swoje zachowanie wobec przywódcy. - mimo groźnego wyglądu jego głos był nadal spokojny - Nie zabroniłem ci iść do pałacu dlatego, żeby ci uprzykrzyć, chciałem cię ochronić przed losem, który prawdopodobnie spotkał twojego brata.
Wrogi wzrok białego wilczura zelżał. Blackdepth cofnął się, kładąc sierść z powrotem na karku oraz chowając zębiska. Przestając kulić ogon Rex wstał, jednak nie odważył się spojrzeć przywódcy w oczy.
- Wybacz mi moje zachowanie. - powiedział cicho i powoli uniósł spojrzenie złotego oka.
Alfa spoglądał na niego łagodnie, wiedział, że jeżeli przychodziło o brata basior często poddawał się emocjom i nawet nie myślał o tym co robi. Kiwnął delikatnie głową na znak, że nic się nie stało.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. - starał się go pocieszyć, jednak nie wiele to dało.
- Proszę, daj mi iść. - powiedział zrezygnowanym głosem wilczur patrząc na niego błagalnym wzrokiem.
- Rex, dobrze wiesz, że nie mogę ryzykować życia wilków z watahy, żeby uratować jakiegoś barana, który pcha się w paszczę lwa.
- Pójdę sam.
- Nie.
- A co ty byś zrobił?! - wrzasnął Rex, a oczy zaszkliły mu się - Gdyby Talon był na miejscu Vengeance? Na pewno byś nie siedział bezczynnie na tyłku, znam cię już trochę, Blackdepth, ruszyłbyś mu na pomoc, nie oglądając się nawet za siebie! - jednooki ściszył głos do zduszonego szeptu - Nie liczyłyby się dla ciebie życia całej reszty wilków w watasze.
Lekki błysk zdziwienia pojawił się w czerwonych ślepiach przywódcy. Spojrzał w oczy swego towarzysza. Wyobraził sobie, że to nie Vengeance prawdopodobnie został złapany przez straż i wtrącony do lochu, lecz Talon. Rex miał rację - rzuciłby się bratu na ratunek, nawet jakby miał wpędzić w kłopoty połowę swojej watahy. Nagle współczucie ścisnęło serce czarnego olbrzyma. Ostatnie promienie słońca schowały się za koronami drzew i cały las pochłonął mrok. Alfa niemalże cały zniknął wśród cieni, jedynie czerwone ślepia oraz ciężkie łańcuchy odbijające blask gwiazd były widoczne. Ciche westchnięcie dobiegło do uszu jednookiego, po czym burkliwy ton przywódcy zagłuszył wieczorną ciszę:
- Zbierz kogo dasz radę i zamelduj się jutro w mojej jaskini w południe. - po czym odwrócił się bez słowa i ruszył w stronę centrum watahy.
Za jego plecami na twarz Rex'a wpełzł wielki uśmiech, a wilczur od razu zanurkował w krzaki, z których wyszedł, by znaleźć jakichkolwiek ochotników do jego podróży.
******
Czerwone ślepia patrzyły z dużego pagórka na układającą się do snu watahę oraz na zasiadających przy stanowiskach wartowników. Matki zagarniały ziewające dzieciaki do małych ziemnych norek, a paru ochotników odprowadzało Starszyznę do jaskini w pniu wiekowego dębu. Wszystko powoli cichło pod osłoną nocy, słychać było jedynie świerszcze oraz szelest liści pod łapkami grasujących gryzoni. Nagły trzepot skrzydeł oraz ciężar na ramieniu spowodowały, że Alfa podskoczył wystraszony, jednak gdy po odwróceniu głowy ujrzał szmaragdowe oczy wielkiego kruka uspokoił się nieco.
- Nie zakradaj się tak od tyłu. - powiedział Blackdepth zwracając swój wzrok z powrotem na centrum watahy oraz ziewając, rozdziawiając paszczę i ukazując niebezpieczną broń w postaci białych kłów.
- Kto teraz będzie dowodzić wojskami? - padło skrzekliwe pytanie.
- A czemu pytasz? Na razie nie ma żadnej wojny, a gdy się zacznie kogoś się znajdzie. - odpowiedział beztrosko Black.
- Nigdy nic nie wiadomo! - krzyknął mu prosto do ucha oburzony ptak, strosząc pióra oraz skacząc mu po ramieniu.
- Aua! Dobra! Zamknij się tylko! - warknął przywódca strzepując z siebie pierzaste zwierze.
Kruk padł na brzuch wzbijając chmurę kurzu, jednak podniósł się szybko jakby odbił się od ziemi niczym od sprężyny i spojrzał na niego z dołu wyczekującym spojrzeniem.
- Więc? - ponaglił go zniecierpliwiony.
- Powiadom Vocatio, że będzie zastępować Nigrum jako przywódca wojska. - powiedział w końcu Blackdepth - Nie marudź. - warknął widząc, że kruk otwiera już paszczę, żeby coś powiedzieć - Leć!
Mrucząc coś pod nosem ptak odwrócił się, rozpostarł skrzydła i poleciał szukać biało - niebieskiego wilka. Alfa odprowadził go wzrokiem do momentu, gdy ptak był już na tyle mały, że zniknął mu z oczu.

☆★☆★☆★

Tymczasem, ciesząc się ostrzejszym powietrzem wieczoru, zielonooka puma wspinała się po ostrych skałach. Jej zwinne ciało przemykało między szczelinami, a łapy pewnie stąpały po luźnych kamieniach. Skacząc ze skały na skałę rzucała wielkie cienie na pozostałych osobników stada, którzy z zaciekawieniem unosili łby do góry by ujrzeć rozmazaną smugę, która co chwila wyłaniała się z pomiędzy cieni. Z zawrotną prędkością kociczka pięła się wyżej, wyżej i wyżej plącząc się nieraz pod nogami większych kotów, które warczały zirytowane, jednak nie zwracała na to uwagi, zresztą, zanim olbrzymy zdążyły się zorientować kto im zawadzał na drodze, ona już chowała się w cieniach rzucanych przez wysokie, skalne słupy.
"Prędzej, prędzej, zanim zajdzie!" poganiała się w myślach Yanshi.
Zasiedziała się zbyt długo gawędząc z kolegami i teraz pędziła na zapalenie płuc, żeby zdążyć ujrzeć chociażby ostatnie promyki słońca, chowające się za grzbietami odległych gór.
Ostatnie kilka skoków! Dziewczyna jednak źle wymierzyła ostateczną odległość i za lekko się odbiła od skały, lądując ze zwisającymi z urwiska kończynami. Zacisnęła zęby, używając wszystkich sił, które miała w łapach, wgramoliła się na stały ląd, wykonując przy tym dziwaczne ruchy, niczym ryba wyciągnięta z wody.
- Jest! - z radością zakrzyknęła, wskakując na swój ulubiony kamyk, z którego idealnie widać było krwistoczerwone niebo oraz pomarańczową kulę ognia, pożeraną przez góry.
Dziewczyna wyciągnęła się do góry, unosząc przednie łapki, a cały ciężar ciała opierając na ogonie oraz tylnych nogach. Wielki uśmiech wskoczył na pyszczek małej pumy, delektowała się lekkim wiaterkiem, który owiewał jej futerko. Yanshi kochała to miejsce, było z niego widać wszystko - pałac, tereny Wilków i Zeneek, zachody słońca oraz tereny jeszcze bardziej odległe - a postacie na ziemi wydawały się malutkie, niczym mrówki. Nagle wzrok dziewczyny przykuło coś dziwnego. Wytężyła spojrzenie zielonych oczu, mrużąc ślepia. Nagle rozszerzyły się one ze zdziwienia, a lekki błysk zmartwienia zaiskrzył w jej źrenicach.
- O nie... - szepnęła wstając.
Nie mogła uwierzyć swoim oczom. To się wydawało aż niemożliwe! Królewscy wycinali drzewa! Wiekowe dęby na granicy polany, nie dość tego, wkroczyli na tereny Zeneek...Yanshi dojrzała zakrwawione ciała potężnych jeleni oraz wilków, porozrzucane między bujnymi trawami. Niewolnicy - w postaci bobrów -poganiani przez członków armii ścinali pnie, jeden po drugim, a inni - łosie oraz wilki - wykopywali ich korzenie oraz wyrywali. Wojska porozstawiane na całej długości lasu walczyły z mieszkańcami polany, którzy desperacko próbowali ich zatrzymać. Nagle rozległ się głośny jeleni ryk, który dosłyszała nawet Yanshi siedząc na swoim kamyczku, żołnierze Zeneek wycofali się w głąb lasu. Złość ogarnęła dziewczynę, a wściekły gardłowy warkot odbił się cichym echem od skał. Ostatnie promienie słońca zniknęły, pochłaniając całą krainę w mroku. Puma zerwała się ze swojego miejsca i popędziła w dół najkrótszą drogą, czyli - stromym zboczem, po którym tylko nieliczny ośmielali się stąpać. 
Zdradzieckie kamienie obsuwały jej się z pod łap, a Shi przewracała się, obijając o ostre krawędzie skał, jednak nie liczyło się to dla niej, musiała jak najszybciej dotrzeć do Alfy. Ostatnie parę metrów puma pokonała sturlawszy się na łeb, na szyję oraz lądując pod nogami czarnego lwa.
- O matko, moja głowa.... - mruknęła Yanshi masując sobie czoło.
- Nic ci nie jest? - doszedł do niej znajomy głos, zamrugała oczami i dojrzała niebieskie oczy oraz białą grzywę przyczepione do czarnej postaci, której niemalże nie było widać na tle ciemnego nieba.
- Syra... - kiedy wszystkie zmysły jej się poukładały w głowie, a myśli pozbierała oraz przypomniała sobie co takiego miała do zrobienia, zerwała się niczym poparzona - Nie, jest spoko! - rzuciła, po czym ruszyła pędem przed siebie. 
Po paru krokach zaryła łapami o skały, rozglądając się nerwowo dookoła, dotarło do niej, iż biegnie w przeciwną stronę! Zawróciła, potykając się o własne łapy.
Niebieskie oczy Dowódcy wodziły za nią z lekkim zakłopotaniem, póki nie zniknęła mu z oczu, pochłonięta przez ciemności.
- Kobiety. - westchnął z uśmiechem, potrząsając głową.
******
Wściekły ryk zatrząsł skałami, budząc niemalże całe stado. Yanshi zatkała uszy łapkami, krzywiąc się.
- Co to ma znaczyć, że wycinają drzewa?! - wrzasnął samiec, a parę kamyczków sturlało się z góry, odbijając się cicho od ziemi.
Dziewczyna spojrzała na górującego nad nią sama, który mógłby z łatwością rozdeptać ją nawet niezauważając.
- Wilki z pałacu wtargnęły na tereny Zeneek i wycinają drzewa, zabijając przy tym jelenie, które próbują ich powstrzymać. - powtórzyła w skrócie to co mówiła za nim Alfa wybuchnął gniewem.
- Jesteś pewna? - warknął Kiba z trudem hamując się przed kolejnym wybuchem.
- Tak, widziałam na własne oczy. - zapewniła go poważnym tonem.
Lew warknął jeszcze raz i zaczął chodzić w tą i z powrotem po jaskini, zastanawiając się jakie kroki teraz przedsięwziąć. Puma, tym czasem, usiadła, drapiąc się w ucho, jednym okiem śledząc swojego przywódcę. Nagle samiec stanął, wbijając swoje zimne, błękitne ślepia w Shi, która poruszyła się niepewnie pod jego wzrokiem.
- Przyprowadź mi Hibernis oraz Adore. - powiedział w końcu nieco spokojniejszym tonem.
- Ta jest! - krzyknęła zadowolona, że może już wyjść z jaskini, niezręcznie czuła się wśród wielkich lwów, wolała zadawać się z tymi, którzy byli od niej niżsi, lubiła górować nad innymi oraz spoglądać na nich władczym wzrokiem jadowicie zielonych oczu.
Długo nie musiała szukać - jak tylko wybiegła z jaskini ujrzała niemalże całe stado zebrane przed grotą. Ciekawskie spojrzenia kolorowych oczu padły na jej małą osóbkę, którą nieco zamurowało. Dziewczyna pozbierała się jednak szybko i oznajmiła pewnym, twardym głosem.
- Adore, Hibernis, Alfa was wzywa.
Gepard z tygrysicą wyszli z pośród szeregów, podążając za małą pumą.
- Hibernis, zbierz grupkę pięciu osobników i z wiadomością o zebraniu za trzy dni idź na tereny Zeneek, uważajcie na Królewskich, jeżeli któregokolwiek z nich spotkacie, macie pozwolenie by ich zabić. - Alfa wydaj rozkaz, gdy tylko koty minęły wejście - Adore, weź Sedo oraz Yanshi i kieruj się na tereny Wilków z tą samą wiadomością.
- Rozkaz! - zakrzyknęli doradcy, rozchodząc się.
Puma zerwała się, pędząc za gepardem, wskoczyła mu na plecy z wielkim uśmiechem.
- Tak! W końcu! Jest robota! Adore i Yanshi, wycieczka pełna przygód! - to mówiąc skakała samcowi po plecach, zaciskając piąstki i aż zjeżyła sierść z ekscytacji, Adore zaśmiał się, spojrzawszy z ukosa na przyjaciółkę.
- Nie zapomnij o Sedo.
Mina pumy zrzedła i aż padła, rozlewając się na plecach swego wierzchowca.
- Tylko nie on! - jęknęła.
- Nie przesadzaj, nie jest taki zły, ja go nawet lubię, nie wiem co cię w nim tak drażni. - odpowiedział Adore, na co puma prychnęła, przekładając się na plecy i opierając głowę na grzywie samca - Sedo! - błękitnooki tygrys podbiegł do Doradcy witając się - Idziesz z nami na tereny Wilków, rozkaz Alfy.
- Z nami? - zapytał rozglądając się dookoła, na co Adore odwrócił się ukazując małą pumę wylegującą się na jego grzebiecie - Oł, no tak. - mruknął Sedo patrząc z małym uśmieszkiem na dziewczynę.
- Masz jakiś problem?! - warknęła zrywając się oraz strosząc futro.
- Nie, nie, skądże, jakbym nawet śmiał śmieć? - zapytał, szczerząc kły w uśmiechu i robiąc niewinny wyraz pyska.
- Ej, zapytamy się wilków czy chcą od nas kupić zwierzątko? - zapytała z nutką nadziei w głosie, zwracając się do Adore - Dopłacę im nawet.
- Niestety. - powiedział Sedo, kładąc jej ogromną łapę na plecach - Zostaję tutaj, specjalnie dla ciebie.
- Nie dotykaj mnie! - warknęła, spychając go z siebie, na co żołnierz zareagował śmiechem.
- No już, dosyć tych końskich zalotów, kochasie, komu w drogę, temu czas. - powiedział Adore rozbawiony nieco tą sytuację.
- Ja....! - urwała, piorunując go wściekłym spojrzeniem, pomyślała, że nie ma co się wykłócać i stawiać na swoim, więc zamilkła, usadowiwszy się na grzbiecie swego wierzchowca.
- I tak wiem, że mnie lubisz. - powiedział Sedo, posyłając jej oczko.
Puma aż zaczerwieniła się ze złości.
- W twoich snach. - syknęła przez zaciśnięte zęby, krzyżując łapki na piersi usiadła tyłem do tygrysa, unosząc dumnie głowę oraz zamykając oczka, żeby nie musieć na niego patrzeć. Sedo zaśmiał się cicho i podążył za Adore. Kochał przekomarzać się z Yanshi, mimo jej niechęci do niego, on ją lubił.
- Złość piękności szkodzi. - powiedział po chwili, a puma wstała i spojrzała na niego rozsierdzona.
- Ja ci zaraz tak zaszkodzę, że pół japy ci oderwie!
- Tak? No dajesz! - powiedział Sedo szykując się na przyjęcie ataku, to wszystko było niczym dolanie oliwy do ognia.
Shi rzuciła się na lwa z pazurami. Ten uskoczył w bok, jednak po chwili dziewczyna znalazła się z pazurami na jego boku. Koty tarzały się po lesie gryząc, zaczepiając, drapiąc, to wszystko jednak przemieniło się w dobrą zabawę, jeszcze zanim krew zdołała się polać. 
Adore obserwował ich kątem oka, dziękując przodkom, że Alfa nie widzi tego co się tutaj wyprawiało, mimo to i tak uśmiechał się od ucha do ucha, patrząc na tą zdziwaczałą dwójkę.

Wystąpili:
Gin no Kiba
Rex

Adore
Hibernis
Syra
Sedo
Karasu
Nigrum i Arenam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz