![](http://3.bp.blogspot.com/-x6gk6ybY-3E/U718fttomgI/AAAAAAAAAQE/ZFDMNz_qMps/s200/cat7.png)
Unda był wielce uradowany, że nie odepchnęła go. Poczuł radość, która po chwili przerodziła się w rozczarowanie kiedy lwica gwałtownie przerwała ten cudowny moment, wstając. Odwróciła się, przeszła kilka kroków i usiadła do niego tyłem, lekko spuszczając łeb. Lew powoli wstał zatroskany i podszedł do niej. Usiadł obok i otarł się o nią łbem.
- W porządku... - wymówił te słowa szeptem, jakby bał się że jeśli powie głośniej czar pryśnie - Ja... Heise... chciałbym z tobą być... Zgodzisz się?- w jego głowie zabrzmiało to strasznie głupio, ale nie wiedział jak inaczej miałby to powiedzieć.
Zarumienił się lekko, przełknął ślinę i spojrzał jej w oczy. Odwzajemniła spojrzenie nieco zaskoczona tym wyznaniem. Uśmiechnęła się i znów spuściła wzrok. Bał się, że się nie zgodzi. Nie mógł jednak zauważyć jej małego uśmieszku. Ponownie spojrzała mu w oczy, w których zauważyła nadzieję. Stanęła przed nim, wspięła się na tylne łapy, przednie opierając na jego piersi.
- Tak. - wypowiedziała to piękne słowo zdecydowanie i pocałowała go.
Pocałunek był namiętny, pełen pasji, ale nie gwałtowny. Unda starał się włożyć w niego całą swą miłość do niej i radość z jej zgody. Przymknął oczy, napawając się tą cudowną chwilą. W końcu z żalem oderwał się od niej i teraz tkwili na równinie stykając się czoło z czołem. Serce galopowało mu w piersi, oddech przyspieszył. Zamknął oczy próbując uspokoić się i po chwili znów spojrzał jej w oczy.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę... - wyszeptał czule i uśmiechnął się półgębkiem - Kocham cię.
- Ja ciebie też... - również odpowiedziała szeptem.
- Myhym...- lekko otarł się pyskiem o jej policzek - Co powiesz na spacer? I tak nie mamy co robić, więc to chyba dobry pomysł?
- Lepszy niźli leżenie w jednym miejscu przez dwa dni.
- Z tobą mógłbym leżeć nawet i całe wieki. - zaśmiał się.
Heise uśmiechnęła się nieśmiało i znów spuściła wzrok, widocznie uznała, że słowa są w tym momeńcie zbędne, gdyż nic nie powiedziała, po prostu wstała, gotowa ruszyć w drogę. Odsunęli się od siebie i ruszyli spokojnie równiną, rozmawiając i żartując. Wiatr targał im futra i pokładał trawę, letnie słońce przyjemnie grzało. Co jakiś czas ganiali się niczym kociaki, ciesząc się chwilą i nie myśląc o przyszłości ani przeszłości. Śmiechy unosiły się nad równiną. Zapomnieli o całym świecie. Unda był wniebowzięty, że wreszcie zdobył się na odwagę i zapytał, a Heise wyglądała na równie zadowoloną.
Nie wiedzieli, że w tym momencie w pałacu doszło do odkrycia, które wstrząśnie niektórymi wilkami.
***
W końcu, gdy przekroczyła próg Izby zauważyła, że słońce wpadało do komnaty przez wielkie okno oświetlając nieruchome ciało Luny i resztę legowisk. W mgnieniu oka znalazła się przy niej.
Wilczyca miała opuszczone powieki, oczy nie ruszały się. Trzęsącą się łapą dotknęła jej czoła. Było przeraźliwie zimne. Była ogromnie zaskoczona i smutna. Nie mogła uwierzyć, że Luna... nie żyje. Ciepłe łzy popłynęły jej po policzkach. Ułożyła się obok przyjaciółki z jedną łapą na jej ciele i zaczęła niepohamowanie płakać. Traktowała ją niemal jak siostrę. Nikomu innemu tak nie ufała jak jej.
Wchodząc, nie zauważyła biało- czerwonej postaci z zielonymi oczyma, która teraz uśmiechała się drapieżnie w kącie Izby na prawo od drzwi. Po chwili, gdy uznał, że już zadowolił się efektami swej pracy, bezszelestnie wymknął się na korytarz i dalej do drzwi frontowych. Wyszedł na zewnątrz i zaczął schodzić w dół. Nie mógł spóźnić się na ważne spotkanie przecież, prawda? Punktualność jest szanowaną powszechnie cechą.
Simulacrum po dłuższym upływie czasu wstała. Oczy miała zaczerwienione i szkliste, a pysk opuchnięty od płaczu. Chwyciła koc w zęby i nakryła przyjaciółkę zasłaniając całe jej ciało. Biegiem ruszyła do Izby Ptaków skąd postanowiła wysłać wiadomość do bliźniaków o śmierci Luny. Nie wiedziała gdzie przebywa teraz Terra, która zajmowała się zmarłą wilczycą, ale uznała że porozmawia z nią później.
Po chwili znalazła się w kolejnej marmurowej Izbie. Pochodnie tkwiły na ścianach w metalowych uchwytach. Cała ściana naprzeciwko Simulacrum była jak jedno, wielkie okno. Od podłogi po sufit zamieszczone były okna z prostymi ramami. W lewym, dolnym rogu szklanej ściany były drzwiczki dla ptaków. Mała furka wykonana była z metalu z zaokrągloną górą i posiadała srebrny haczyk, który zaczepiało się o uchwyt w ścianie obok. W całym pomieszczeniu znajdowały się wyszkolone sokoły, mniej więcej było ich piętnaście. W sali znajdowały się pojemniki z karmą i piciem oraz prawdziwe gałęzie, na których mogły siadać i spać.
Wilczyca podbiegła do niedużego, zaufanego sokoła i przekazała mu wiadomość. W odpowiedzi zwierzę wydało z siebie cichy dźwięk i podfrunął do furtki. Ruszyła za nim. Nosem wyciągnęła haczyk i zębami chwyciła uchwyt służący za klamkę. Otworzyła na całą szerokość. Sokół truchtem znalazł się przy krawędzi, przy okazji delikatnie rozkładając skrzydła i skoczył. Po chwili ujrzała go lecącego na tle lekko zachmurzonego białymi chmurami nieba.
Zamknęła furtkę, zaczepiła haczyk i wybiegła poszukać Terry.
Wystąpili:
![]() ![]() |
Luna Heise I sokół |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz